Francja

Francja. Gałganiarze naszych czasów

Winylowe płyty, książki, srebrne łyżeczki ze starej zastawy, oznaczona śladami czasu cynowa konewka, zapomniana przytulanka, zdekompletowana zastawa stołowa, uroczy kapelusz sprzed lat, dawno nienakręcana pozytywka, wyjątkowe rękodzieło a przy odrobinie szczęścia nawet nieznany obraz mistrza…

Nie, to nie jest bilans ostatnich porządków.
Wszystkie te – z pozoru tylko bezużyteczne – rzeczy można znaleźć na odbywających się regularnie we Francji pchlich targach.

Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od ustawy śmieciowej. W 1884 roku Eugène-René Poubelle, prefekt istniejącego wówczas departamentu Seine, wydał rozporządzenie o obowiązku składowania śmieci w odpowiednich pojemnikach (w języku francuskim kosz na śmieci to właśnie pubelle). Jego cel był jasny – zwalczyć zalegające na ulicach Paryża sterty odpadów. Jednocześnie uderzył jednak w paryskich gałganiarzy (fr. chiffoniers), dla których conocne przeszukiwania ulic i zbieranie z nich użytecznych jeszcze przedmiotów było źródłem dochodu. Od tej pory praca była dla nich bez wątpienia trudniejsza, ale kontynuowali swoje poszukiwania.

Zużyte materiały, szkło, papier, metal… uwagę gałganiarzy przyciągało wszystko, co można było odsprzedać.

Na przełomie XIX i XX wieku gałganiarze stanowili nieodłączny element francuskich ulic. Porównywani z typowymi flanerami owych czasów, swoim trybem życia inspirowali romantycznych artystów, którzy postaci gałganiarzy chcieli widzieć jako filozofów epoki: wolnych, żyjących z dnia na dzień, bez potrzeb materialnych za to doskonale znających ludzką naturę.

Kilka lat później na obrzeżach Paryża, w okolicach Porte de Clignancourt, zaczęły powstawać nielegalne targowiska.

Gałganiarze rozstawiali zdobyte nocą towary na chodnikach ulic i dobijali targu z zainteresowanymi.

Niedługo zaczęto patrzeć na nie bardziej przychylnym okiem, były wręcz tolerowane, przybywało ludzi przychodzących wystawić na sprzedaż rzeczy bez wartości, wyrzucone przedmioty, które wydawałyby się nikomu już niepotrzebne. Z czasem „targi” doczekały się odpowiednich regulacji prawnych: ustalono między innymi, że mają odbywać się w soboty i niedziele.

Oficjalnie pierwszy pchli targ odbył się w 1885 roku w Saint-Ouen.

Kiedy nowopowstałe bazary zaczęto nazywać pchlimi targami (fr. marché aux puces), stwierdzić nie sposób. Podobnie jak trudno jednoznacznie wskazać skąd owa nazwa się wzięła. Czy jak chcą jedni, od ogromnej ilości pcheł, które gnieździły się w sprzedawanych na targach starych ubraniach? Czy może było tak, jak chcą inni: od tłumu przechadzających się ludzi, którzy oglądani z wysoka przypominali naprędce przemieszczające się drobne insekty?  Grunt, że nazwa przyjęła się na dobre, nie tylko zresztą w języku francuskim.

Po tym jak na początku XX wieku w prasie pojawiło się kilka reportaży na temat pchlich targów, coraz więcej Paryżan zachodziło w okolice Porte de Clignancourt w czasie tradycyjnych niedzielnych spacerów za miasto.

W miarę jak rosła popularność targu w Saint-Ouen, podobnych miejsc przybywało w innych dzielnicach Paryża i na prowincji.

U współczesnych gałganiarzy zakupy można zrobić nie tylko na piętnastu targowiskach o niepowtarzalnym klimacie, które znajdują się w Paryżu, ale także na podobnych w większości francuskich miast. Swoje targowiska mają też miasta angielskie, niemieckie, hiszpańskie, polskie… wystarczy dobrze poszukać.

Edouard Mannet – La chifonnier

0 comments on “Francja. Gałganiarze naszych czasów

Leave a Reply