Tel Aviv to miasto stworzone przez wizjonerów. To oni najpierw przez lata budowali je w swojej wyobraźni a potem stopniowo realizowali swoje plany. A mogli je realizować z rozmachem: mało kto ma do dyspozycji takie przestrzenie, jakimi sto lat temu były przedmieścia starej Jaffy. Nic dziwnego, że stworzyli idealne miasto do życia. Oto mały przewodnik po mieście marzycieli.
Przed drugą wojną światową państwo żydowskie było jedynie możliwością, majaczącym w oddali snem syjonistów. Po wojnie Żydzi dostali ziemie pod swój kraj a marzenia o własnym państwie mogli zamienić w rzeczywistość. Czy im się udało? Czy dzisiejszy Izrael jest spełnieniem ich marzeń?
Niewątpliwie jest miejscem, do którego powroty się nie nudzą: podzielona Jerozolima (na dzielnice: muzułmańską, chrześcijańską, żydowską i ormiańską), trwający ciągle konflikt palestyński, obowiązkowa służba wojskowa dla kobiet i mężczyzn, kibuce, żydowskie osiedla, wielkomiejskie życie miast, ortodoksyjne osiedla… dużo sprzeczności. Taki też jest Izrael: różnorodny i zmuszający do refleksji.
Popularne jest powiedzenie, że Hajfa pracuje, Jerozolima się modli, a Tel Aviv bawi
Ale jak w każdym takim obiegowym powiedzeniu w tym też jest wiele prawdy. Tel Aviv to miasto, które tętni życiem – z kilometrowymi nadmorskimi plażami przypomina pełne słońca miasta Kalifornii z tłumem surferów, biegaczy, spacerowiczów. Wieczorami słychać je muzyką, gwarem ludzkich głosów i klaksonami samochodów – miasto nie śpi, przenosi tylko życie z nad morza i wysokich biurowców do centrum, gdzie spędza wieczory w modnych klubach.
Zobacz też: Książki o Izraelu, które pomogą go zrozumieć
“Tel Aviv światowy” zachował jednak charakter miast wschodu: życie ciągle toczy się tutaj na ulicy, mnóstwo jest kawiarni i knajpek z jedzeniem, szybkiego streetfoodu, gwarnych bazarów, niewielkich lokali rzemieślniczych, galerii sztuki.
– Tu jest więcej słońca niż w Paryżu. – żartem odpowiedziała młoda dziewczyna na pytanie dlaczego przeniosła się do Tel-Avivu.
To też pewnie jest powód, dla którego to miasto wydaje się idealnym miejscem do życia, trudno się dziwić, że przyciąga tłumy.
W całym bliskowschodnim kotle konfliktów i kontrastów Tel Aviv wydaje się być oazą życia zapożyczonego z zachodu.
To wielkie miasto, które żyje jakby za nic miało rejon świata, w którym się znajduje i z otwartymi ramionami wita wszystkich, którzy chcieliby o tym zapomnieć. Kiedy kilka lat temu konflikt izraelsko-palestyński rozgorzał z nową siłą, ze zdumieniem czytałam jak mieszkańcy Tel Avivu ze spokojem przyjmują zagrożenie atakiem rakietowym: mają przecież system schronów, dobre oznakowanie, kiedy zawyją syreny alarmowe wystarczy spokojnie wziąć w rękę kubek z kawą i zejść do schronu.
Może to zaufanie do państwa i jego systemu obrony antyrakietowej a może po prostu chęć życia tak, jakby nie dotyczyła ich geografia, jakby Tel Awiw rządził się innymi prawami niż miasta Bliskiego Wschodu. W porównaniu z innymi miastami regionu Tel Awiw to taki bobas: co to jest 100 lat w porównaniu z historią miast Ziemi Świętej? Pierwsi imigranci zaczęli osiedlać się na przedmieściach Jaffy pod koniec XIX wieku, a samodzielnym miastem Tel Awiw stał się dopiero w 1921 roku.
Zakładający go oczami wyobraźni widzieli miasto-ogród. Plany takie próbowali wdrożyć w życie niemieccy uciekinierzy z nazistowskich Niemiec, wśród których było wielu uznanych architektów.
To im Tel Aviv zawdzięcza białą dzielnicę w stylu Bauhaus – nowoczesne budownictwo mieszkaniowe zatopione w zieleni z szerokimi alejami. Niestety szybki napływ ludności w wyniku zmieniającej się sytuacji politycznej w regionie i na świecie sprawił, że trzeba było porzucić utopijne plany na rzecz szybkiego rozwoju miasta.
Tel Aviv się rozrastał, powiększał swoje terytorium, nie oglądając się na wcześniejsze plany i projekty. Zaczęły powstawać ogromne osiedla, po nich kolejne miejsca pracy; z niewielkiego miasta stawał się wielką aglomeracją. Przyciągał już nie tylko uciekinierów, ale też ludzi, którzy po prostu chcieli tu żyć. Niewiele ponad sto lat wystarczyło żeby stał się centrum gospodarczym, finansowym i kulturalnym całego Izraela. Także centrum politycznym bo to Tel Aviv przez większość państw jest uznawany za stolicą państwa i tutaj mieści się gros przedstawicielstw państwowych.
Jeśli szukacie miasta ze śladami długiej historii i licznymi zabytkami, Tel-Aviv może Was rozczarować. Ale jeśli chcecie po prostu wskoczyć w rytm życia dużego bliskowschodniego i kosmopolitycznego miasta, powałęsać się po ulicach, galeriach i szerokich nadmorskich deptakach to zdecydowanie powinniście wybrać Tel Aviv.
Co zobaczyć i jak zwiedzać Tel Aviv?
W zasadzie pytanie powinno brzmieć: gdzie być w Tel Avivie. Zabytków tu niewiele, należy się nastawić raczej na bycie i doświadczanie niż klasyczne zwiedzanie. Naszym kluczem do poznania miasta były spacery; okazało się, że idealnie trafiliśmy – to miasto idealne do przejścia wzdłuż i wszerz.
Wybrzeże, czyli dla każdego coś miłego
Miejsce na spacery, uprawianie sportu, spotkania z przyjaciółmi. Długi na 14 kilometrów deptak prowadzi od portu w Tel Avivie do centrum Jaffy. W ciągu dnia można tam przysiąść w licznych restauracjach i kawiarniach, wieczorem otwierają się puby i dyskoteki.
Pomiędzy portem a Jafą jest 13 plaż, z których cztery są dostępne dla niepełnosprawnych dzięki specjalnych chodnikom wyprowadzonym w stronę morza (dzięki temu są dostępne również dla osób z wózkami dziecięcymi). Wybrzeże trafia często do rankingów z najpiękniejszymi miejskim plażami na świecie. Podobno w ciągu roku korzysta z nich 8,5 miliona ludzi!
Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie: są plaże przystosowane specjalnie do gry w siatkówkę (Gordon), uprawiania surfingu (Hilton), kite surfingu (Aviv) czy windsurfingu (Dolfinarium). Jest też plaża dla osób bardzo religijnych (Nordau), gdzie kobiety mogą się kąpać w niedziele, wtorki i czwartki a mężczyźni w poniedziałki, środy i piątki. W sobotę mogą się kąpać wszyscy razem 😉 Za to w okolice hotelu Hilton zyskały sobie miano plaży najbardziej gay-lesbian-friendly. Wszędzie są przebieralnie, toalety i prysznice.
W czasie spaceru brzegiem morza warto uważać na głowę, mieszkańcy Tel-Avivu zwykli uprawiać na plażach w swój ulubiony sport – matkot. W zasadzie przypomina on ping-ponga, tyle że gra się w powietrzu i piłeczka jest dużo twardsza, lepiej jej unikać.
Przejście całej trasy od portu do Jaffy zajmuje niecałą godzinę (około 3,5km).
Białe Miasto, tu króluje Bauhaus
Śladem rozmachu, z jakim imigranci budowali Tel Aviv jest tak zwane białe miasto – bodaj największa na świecie dzielnica zbudowana w stylu Bauhaus, która znalazła swoje miejsce nawet na liście UNESCO. Powstawała w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy to do dzisiejszego Izraela przybyli niemieccy Żydzi uciekający przed prześladowaniami z rąk nazistów. Nie tylko oni po 1933 roku nie byli tolerowani w III Rzeszy – prężnie rozwijający się do tego czasu w Niemczech styl Bauhaus także został odrzucony jako niezgodny z “germańskim duchem”.
Bauhaus to bowiem styl bardzo minimalistyczny i funkcjonalny, budynki zrzucają z siebie ciężar detali i zdobień na rzecz prostych form geometrycznych, gładkich białych ścian, wąskich okien i długich balkonów często umieszczonych w narożnikach budynków i zaokrąglonych w charakterystyczny sposób. Był to styl idealnie wpasowujący się w socjalistyczne idee syjonistów, ale nijak miał się do potrzeb wielkiej Rzeszy.
Przybyli do Tel Avivu architekci w pełni wykorzystali potencjał, jaki dawało im nowo budowane miasto. Na pustej przestrzeni mogli dowolnie wyznaczyć ulice, umieścić budynki, stworzyć miejsce do życia, o jakim marzyli.
Efekt możemy oglądać po dziś dzień. Białe miasto nadal robi wrażenie – trudno uwierzyć, że te budynki zostały zaprojektowane ponad 70 lat temu. Warto na spokojnie spacerować ulicami dzielnicy i zobaczyć jak wyglądały początki modernizmu.
Białe miasto Tel Aviv ciągnie się od Allenby Street do rzeki Yarkon a rozciąga pomiędzy wybrzeżem a Begin Road i Ibn Gvirol Street. Ważnym miejscem dla dzielnicy jest Bulwar Rothschilda – szeroka aleja od początku pomyślana jako miejsce spotkań i strefa relaksu. Pomiędzy dwiema ulicami ciągnie się pas zieleni z licznymi ławkami, budkami z kawą, świeżymi sokami i przekąskami oraz świetnie rozplanowaną przestrzenią miejską. Co krok mija się a to plac zabaw, a to miejską siłownię, to znowu strefę relaksu z pufami i hamakami. Wiele włodarzy miast mogłoby przyjechać do Tel-Avivu i zainspirować się tym, jak oddać przestrzeń w ręce mieszkańców. Bulwar zamykają po dwóch stronach białe budynki Bauhaus, ale także przeszklone drapacze chmur.
Na trasie spaceru zainteresowani Bauhausem, powinni uwzględnić skwer Dizengoff – jest to rondo otoczone budynkami o obłych balkonach symetrycznie okalających główny plac. Niedaleko przy ulicy Dizengoff 77 mieści się Bauhaus Center, który zajmuje się promowaniem wiedzy o białym mieście, organizuje wycieczki i prowadzi ciekawą galerię związaną ze stylem Bauhaus. W biurze informacji turystycznej można dostać mapkę, na której zaznaczone są najciekawsze obiekty w białym mieście wraz z krótkim opisem.
Sarona, czyli atrakcja turystyczna ściśle zaprojektowana
Jako że Tel-Aviv nie szczyci się zbyt wieloma zabytkami, zdaje się, że w ostatnich latach władze miasta postanowiły nieco nadrobić braki. W 2014 roku został oddany do użytku odnowiony kompleks Sarona.
W centrum dzielnicy biznesowej, w otoczeniu drapaczy chmur przycupnęły sobie trzydzieści trzy odrestaurowane domy starej niemieckiej kolonii templariuszy, tworząc tym samym przestrzeń reklamowaną jako “one of the hottest destinations in Tel Aviv”.
Historia tego miejsca jest, jak przystało na Izrael, złożona. Niemieccy templariusze to chrześcijanie, którzy ponad sto czterdzieści lat temu udali się do Ziemi Świętej, gdzie stworzyli liczne kolonie – w Hajfie, Jerozolimie, Galilei czy na terenach nieistniejącego wtedy jeszcze Tel-Avivu. W latach trzydziestych część Templariuszy zaangażowała się w ruch nazistowski. A ponieważ były to czasy, kiedy ziemie dzisiejszego Izraelu znajdowały się pod kontrolą brytyjską toteż po wybuchu wojny Brytyjczycy wygnali niepożądanych obywatelu do Niemiec i Australii a w ich domach stworzono bazy militarne.
Dzisiaj odrestaurowane domy otoczone zielenią tworzą swojego rodzaju park w środku wielkiego miasta. W budynkach ulokowały się restauracje, sklepy rozpoznawalnych marek, galerie. Jest także muzeum, w którym można dowiedzieć się więcej o historii niemieckich templariuszy. Tutaj mieści się też Sarona Market, w zasadzie kompleks kulinarny, gdzie można kupić produkty zarówno lokalne jak i zagraniczne oraz spróbować rozmaitego jedzenia z całego świata. Świetne miejsce dla osób interesujących się kulinariami (choć nic nie przebije bazaru HaKarmel – ale o tym poniżej :))
W każdy piątek o 11:00 w Saronie odbywają się darmowe wycieczki z przewodnikiem, można wtedy zwiedzić tamtejsze muzeum i posłuchać o historii tego miejsca. Punkt zbiórki znajduje się w Sarona Visitors Center (14 Avraham Albert Mendler St.)
Bazar HaKarmel, feria aromatów
Bazary to coś, co w miastach lubimy najbardziej! HaKarmel był obowiązkowym punktem do zobaczenia, a raczej do doświadczenia. Sprzedawcy przekrzykują się zachwalając swoje towary, co krok dochodzi nas inny zapach: słodkich wypieków, aromatycznych chałek, świeżych ziół, rozmaitych przypraw; oczy nie nadążają z ogarnięciem wszystkich kolorów, stosów warzyw i owoców. Jeśli gdzieś w Tel-Avivie robić zakupy, to tylko tam. Wokół bazaru jest też wiele budek z szybkim jedzeniem, gdzie można dość tanio zjeść.
People watching
Chyba każdy uprawia podglądactwo w podróży, ale pierwszy raz spotkaliśmy się z tym żeby był to jeden z punktów polecanych przez lokalne centrum turystyki 😉 Tak więc nie czujcie się skrępowani tylko siadajcie przy stoliku jednej z ulicznych kawiarni i chłońcie miasto i jego mieszkańców.
Informacje praktyczne:
Przy wybrzeżu zlokalizowana jest Informacja Turystyczna (Herbert Samuel 46,), gdzie można dostać darmowe mapy miasta. Tam te z zasięgniecie informacji o możliwościach darmowego zwiedzania Tel Avivu z lokalnym przewodnikiem i aktualnych atrakcjach kulturalno-rozrywkowych, których w tym mieście nie brakuje.
Ceny w restauracjach są wysokie. Jeśli szukacie tańszej alternatywy to można zaopatrzyć się w produkty na bazarach i gotować samemu lub korzystać z budek i niewielkich lokali oferujących falafel i innego rodzaju street food, dużo takich miejsc znajduje się w pobliżu bazaru HaKarmel.
Polska strona Izraela
Karolina Przewrocka-Aderet, Polanim. Z Polski do Izraela
Wyjechali z Polski z różnych powodów, nie zawsze dobrowolnie. Znamy te historie: przedwojenny ruch syjonistyczny, II wojna światowa, ocaleni, lata odwilży czy chociażby rok 68. Zapewne każda historia emigracji mogłaby posłużyć na pretekst do osobnej książki. Ci, którzy opuścili jedną swoją ojczyznę, zbudowali sobie drugą: w 1925 roku polscy żydzi stanowili jedną trzecią żydów tworzących Erec Israel – siłą rzeczy w Tel-Avivie wiele jest elementów powiązanych z Polską. Między innymi ten wątek pojawia się w książce. Są też historie o tęsknocie, o miłości do języka i literatury, o tworzeniu nowego życia i szukaniu swojej tożsamości w skomplikowanych relacjach człowieka z ojczyzną.
0 comments on “Tel Aviv. Spacerowy przewodnik po mieście marzycieli”