Podróże z dzieckiem Słowenia

Izola i Piran – granice słowiańskiego świata we włoskich dekoracjach

piran plac tartiniego

Cyfry nie mają znaczenia. Wybrzeże Słowenii to zaledwie 44 kilometry a znaleźć tam można prawdziwe perełki. Izola i Piran – miasta, które w niczym nie przypominają słowiańskich nadmorskich kurortów, raczej eleganckie włoskie miejscowości. I nie jest to porównanie ani na wyrost, ani bez podstaw. 

Jest w Słowenii coś, przez co nazywanie jej krajem bałkańskim powoduje zgrzyt. Bałkany, wiadomo: bałkański kocioł, ciągłe spory, otwarte rany, wzajemne urazy; charakterność i porywczość; architektoniczny nieład, który rozgościł się w rajskiej naturze. I w tym tyglu Słowenia, ułożona i zasadnicza ciotka z zachodu: czysta, schludna, bywająca na salonach.  Słowiańskość do niej nie pasuje, zwłaszcza tu, nad morzem. W Piranie i Izoli. Dlaczego?

Dlaczego Słowenia jest inna? 

Co oczywiste, ma na to wpływ położenie geograficzne Słowenii. Czy bowiem zaliczamy ją do krajów bałkańskich, czy do słowiańskich to z nich wszystkich właśnie Słowenia jest najbardziej wysunięta na Zachód.

Stanowi nie tylko granicę bałkańskiego świata, ale też etniczną granicę romańsko-słowiańską, która w wyniku procesów historycznych wytworzyła się w VIII wieku na Soczy i w Istrii.

Wiąże się z tym inne sąsiedztwo i inne zagrożenia niż te znane krajom środkowej Europy. Kiedy na przykład Bośnia zniknęła z mapy wchłonięta przez państwo otomańskie, tereny dzisiejszej Słowenii znajdowały się pod panowaniem Niemców, Habsburgów, Wenecji a w okresie napoleońskim także Francji. Słowenia długo nie była niepodległym krajem, co wiązało się z niebezpieczeństwem wynarodowienia.

Wybierasz się do Słowenii? Zobacz też artykuł: Słowenia z małym dzieckiem. Od Alp po Adriatyk – trasa na intensywny tydzień

Uliczka w Piranie
Uliczka w Piranie

Jednak dzięki prężnie działającemu duchowieństwu i przyzwoleniu ze strony okupantów na posługiwanie się językiem słoweńskim (chociażby pod panowaniem Austro-Węgier i Francji) utrzymała silną tożsamość narodową. Jeśli do tego dodamy poczynione przez te kraje inwestycje gospodarcze, reformy społeczne i oświatowe, to jak na dłoni widać, że Słoweńcy zaczynali tworzyć swoją państwowość w oparciu o solidny fundament mocno osadzony w kulturze zachodniej.

Nie bez znaczenia pozostawało również niewielkie zróżnicowanie tych terenów pod względem etnicznym i religijnym. Dzięki temu Słowenia uniknęła bratobójczych walk wyniszczających przez wiele lat jej bałkańskich sąsiadów. Do tej pory jest to kraj jednolity etnicznie, gdzie ponad 80% ludności stanowią Słoweńcy a większość mieszkańców należy do Kościoła rzymskokatolickiego.

Słowenia – dla Wschodu zbyt zachodnia, dla Zachodu zbyt wschodnia

Zachód bowiem nie do końca widział Słowenię jako część swojego świata. Dał temu wyraz po raz pierwszy po I wojnie światowej, kiedy to Słowenia weszła w skład Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców. Po raz drugi po kolejnej wojnie światowej wcielając ją jako jedną z sześciu republik w skład Jugosławii.

Na tle pozostałych republik Słowenia była niczym prymus z pierwszej ławki: już wtedy najlepiej rozwinięta gospodarczo, z aktywną inteligencją i wykształconą ludnością.

Być może do sukcesu Słowenii przyczynił się także aspekt charakteru narodowego: Słoweńcy uważani są bowiem za pracowitych i oszczędnych, są dobrze zorganizowani, ale bez zbytecznych formalizmów. To raczej typ środkowo-europejski, może nawet germański, ale na pewno nie bałkański. Z czasem te różnice tylko się pogłębiały a Jugosławia przechodziła wiele kryzysów, które zwiastowały jej nieuchronny rozpad.

25 czerwca 1991 Słowenia ogłosiła niepodległość a jej drogi z państwami bałkańskimi coraz bardziej się rozchodziły.

Słowenia wkraczała w niepodległość z produktem krajowym brutto dwa razy większym niż w Serbii i dziewięć razy większym niż w bardzo biednym Kosowie.

Szybko nadrabiała zaległości i już 1996 roku podpisała porozumienie o stowarzyszeniu z Unią Europejską, zostając jej członkiem w 2004 roku. A już trzy lata później jako pierwszy kraj środkowo-europejski wprowadziła euro, przypieczętowując tym samym swoją długą drogę na Zachód.

Dlaczego to wszystko jest istotne gdy zwiedza się Izolę i Piran?

Już na północy Słowenii rzuca się w oczy różnica między tamtejszą architekturą a tym, co znamy z miejscowości górskich w innych słowiańskich krajach. Porządek, harmonia, ład przestrzenny godny pozazdroszczenia. Jednak kiedy pojechaliśmy do Izoli i Piranu okazało się, że tutaj wiatr z zachodu jest jeszcze bardziej odczuwalny.

Piran - Privomajski Trg
Piran – Privomajski Trg
Izola i Piran – historia włoskości słowiańskich miasteczek

Wszystko to, o czym pisałam powyżej niewątpliwie wpłynęło na charakter miast słoweńskiego wybrzeża. Jednak kluczową rolę odegrali tam Włosi, co czuć od razu po przekroczeniu bram miast. Najpierw przez wiele lat, aż do upadku Republiki Weneckiej w 1797 roku panowali tam Wenecjanie. Później nastąpiły epizody habsburski i francuski, żeby po I wojnie światowej miasta znowu trafiły w ręce Włochów.

Włoskie wpływy nie skończyły się wcale z końcem II wojny światowej i powstaniem Jugosławii.

W 1947 roku na granicy Włoch i Jugosławii powstało bowiem Wolne Terytorium Triestu, które podzielone było na dwie strefy. Strefa A to miasto Triest z korytarzem do granicy włoskiej, natomiast strefa B to były obszary na Istrii z Izolą i Piranem włącznie. Po włoskich rządach z czasów międzywojnia na terenach tych mieszkało jeszcze wielu Włochów, jednak Słoweńcy stopniowo odzyskiwali głos. Po latach italianizowania przez władze faszystowskie, po wojnie Słoweńcy walczyli o swoją tożsamość i terytoria, które uznawali za swoje. Okupacyjna strefa B w 1954 roku została włączona do Słowenii.

Jednak lata włoskiego panowania nie dają o sobie zapomnieć. Przypomina o nich historia, architektura miejsc, dwujęzyczne tablice w mieście, pozostali w miastach mieszkańcy włoskiego pochodzenia. Słoweńcy odzyskali dla siebie te miasta i z właściwym sobie taktem nie chcieli przekreślać lat włoskiego wpływu. Rozgościli się w nich, zaopiekowali z najwyższą troską i teraz dzielą się nimi z licznymi turystami napływającymi z całej Europy i nie tylko. Mając za sobą już ten długi wstęp, zapraszamy więc do spaceru po Izoli i Piranie 🙂

Izola – co warto zobaczyć

Izola to miejsce dla tych, którzy cenią sobie klimatyczną okolicę bez dzikich tłumów. To niewielkie miasteczko, chyba najcichsze na słoweńskim wybrzeżu, bez wielu zabytków.

Stare miasto znajdowało się kiedyś na wyspie, którą połączono z lądem dopiero na początku XIX wieku. Starówka jest niewielka, kilka wąskich uliczek z typowymi dla miast południa zaułkami i rozwieszonym ponad głowami praniem. Bardziej niż turystyczne miasto przypomina ona raczej rybackie miasteczko, które zaskoczyła jego nagła popularność.

W miasteczku jest niewielka marina, wzdłuż której ciągnie się niedługi deptak. Wokół jest wiele kawiarni i knajpek, można przysiąść przy którejś z nich i cieszyć się delikatną bryzą wiejącą od morza.

Idąc deptakiem dalej dojdziemy do Manziolijev trg – w dni powszednie najpierw rzucą nam się w oczy nieprzebrane ilości zaparkowanych tam samochodów. A kiedy już je miniemy to wtedy możemy odszukać najstarszy budynek sakralny w Izoli – kościół Najwiętszej Marii Panny z Alieto. 

Jeśli będziemy kontynuować spacer deptakiem dojdziemy do miejskiej plaży – w sezonie mocno zatłoczonej. A jeśli nie interesują nas kąpiele w oceanie czy tez słoneczne to proponujemy odejść od wybrzeża i dość do Pałacu Besenghich – to rokokowy budynek z bogatą dekoracją z XVIII wieku. Nieco dalej zaś na wzniesieniu znajduje się górujący nad starym miastem kościół św. Maura. Jeśli dzwonnica kościelna wyda się wam skądś znajoma to nie bez powodu – jej architektura naśladuje bowiem wenecką kampanilę z placu św. Marka.

Jak widać z powyższego opisu, zabytków może nie ma w Izoli zbyt wiele, za to jest to miasteczko w sam raz na spędzenie w nim połowy dnia na niespiesznych spacerach.

 

Piran – co warto zobaczyć

Co innego Piran – to prawdziwa turystyczna perełka z wszystkimi tego konsekwencjami. Przede wszystkim jest tu wiele tłoczniej niż w Izoli, ale nie ma się czemu dziwić: rozległe stare miasto położone na wbijającym się w morze skalistym cyplu przyciąga zwiedzających jak magnes. Jednak żeby poczuć urok tego miasta wcale nie trzeba lubić ocierania się o tłumy turystów. Wystarczy odbić od nadmorskiego deptaka w głąb lądu i pobłądzić po krętych uliczkach starówki żeby móc pobyć prawie sam na sam ze starymi murami, obserwując codzienne życie mieszkańców.

 

Najbardziej charakterystycznym miejscem Piranu jest Tartinijev Trg (Plac Tartiniego), którego architektura nieustannie nasuwa nam skojarzenia z Wenecją.

Dość zaskakujące jest to, że w swoim pierwotnym założeniu wcale nie był to rynek, ale… port. Dopiero w 1894 roku ze względów sanitarnych postanowiono zasypać basen portowy i w jego miejscu utworzyć plac, który możemy oglądać do dzisiaj. Nazwa placu pochodzi od urodzonego w Piranie skrzypka Giuseppe Tartiniego, którego pomnik na środku placu jest jednym z najbardziej charakterystycznych miejsc w mieście. Na rynku znajduje się też dom rodzinny Tartiniego, jednocześnie jeden z najstarszych budynków na Placu Tartiniego. Na co dzień siedziba społeczności włoskiej w mieście, jest udostępniony do zwiedzania.

Na placu warto też zwrócić uwagę na jedną z narożnych kamieniczek, niewielką czerwoną Wenecjankę  – arcydzieło gotyku weneckiego. Obecnie mieści się w nim sklep z solą oraz wyrobami solnymi. Nie jest to przypadkowa rzecz bowiem w okolicy Piranu wydobywa się sól dobrej jakości, samą solinę można zwiedzać.

W mieście znajduje się wiele kościołów, jednak na największą uwagę zasługuje Kościół św. Jerzego – to przy nim bowiem znajduje się górująca nad miastem dzwonnica, z której rozciąga się widok nie tylko na najbliższą okolicę, ale przy świetnej widoczności nawet na Alpy Julijskie czy przy wyjątkowym szczęściu na Dolomity. Wieża ma niecałe 48 metrów i jest otwarta dla zwiedzających od rana do zmierzchu, wstęp kosztuje 0,50 €.

Spacerując po pirańskiej starówce, na pewno trafimy na Privomajski Trg – charakterystyczny plac w bardzo włoskim stylu z czymś w rodzaju sceny na środku. Okazuje się jednak, że to nie scena, tylko niska cysterna na zbierającą się deszczówkę wybudowana w 1755 roku, w czasie kiedy miasto zostało dotknięte kilkoma uciążliwymi suszami. Pierwsze skojarzenia okazują się jednak uzasadnione bowiem w letnie wieczory można trafić na odbywające się w tym miejscu koncerty lub przedstawienia teatralne.

Na koniec dodajmy jeszcze, że Piran posiada mury miejskie, które także udostępnione są dla zwiedzających. Co prawda nie są to te oryginalne z VII wieku, ale późniejsze wybudowane na przełomie wieków XV i XVI. Najlepiej wejść na nie kierując się ulicą Ramzova z placu Tartiniego, dojdziemy wtedy do górnej bramy Rašpor i zachowanego ciągu murów z basztami.

 

Izola i Piran – plaże

Być może zadajecie sobie teraz pytanie co z plażowaniem na słoweńskim wybrzeżu? 🙂 Wszak pogoda w sezonie bardzo rozpieszcza przyjeżdżających i aż żal nie skorzystać z morza na wyciągnięcie ręki. Niestety w Słowenii brakuje miejsc do plażowania, takicj jak np. w sąsiedniej Chorwacji.

Zarówno w Izoli jak i Piranie są betonowe miejskie plaże, ale raczej kiepskiej jakości. W okolicy Piranu można wybrać się na plaże w okolicy miejscowości Fiesa, gdzie znajdziemy plażę z drobnego żwirku lub w położonej między Izolą a Piranem Stunjanie. Ta ostatnia to niewielka miejscowość z malowniczymi klifami, będąca rezerwatem przyrody. Na mierzei, która oddziela lagunę od morza jest publiczna plaża, która w sezonie jest płatna.

Plaża w Piranie

Mam nadzieję, że zachęciliśmy Was do odwiedzenia tego skrawka Słowenii, gdzie jak w soczewce skupiają się zawiłe losy tego małego słowiańskiego kraju. Ale być może taka już natura każdego pogranicza – dzięki temu możemy chodzić ulicami miast wyznaczających granice słowiańskości i obserwować jak odnajduje się ona we włoskich dekoracjach.

Bałkany poza stereotypami
Božidar Jezernik, Dzika Europa. Bałkany w oczach zachodnich podróżników.

To książka tylko pośrednio o Słowenii, ale jej autor jest jak najbardziej Słoweńcem. A pisze o świecie mu najbliższym – Bałkanach. Książka niezwykle mądra i rzetelna, w której autor zagląda w głąb bałkańskiego świata i rozprawia się z rozpowszechnianymi przez podróżników pogłoskami, z których niektóre urosły do rangi ciągle aktualnych na zachodzie stereotypów. Jakich? O ludziach z ogonami, kobietach o piersiach tak dużych, że „mogły one podać sutek dziecku przez pachę lub ramię” czy wydłubanych rzekomo przez Turków oczach świętych w bałkańskich cerkwiach… Obraz białych niedźwiedzi grasujących po polskich ulicach nasuwa się sam 🙂

0 comments on “Izola i Piran – granice słowiańskiego świata we włoskich dekoracjach

Leave a Reply