Wyspy zawładnęły naszą wyobraźnią. Zaczęło się dwa lata temu od Azorów. I pomimo, że wcześniej na wyspach od czasu do czasu bywaliśmy, dopiero na São Miguel poczuliśmy prawdziwie wyspiarskiego ducha.
Czym jest ten specyficzny klimat? Chyba najbliżej mu do tego, jak opisała go Olga Tokarczuk w Psychologii Wyspy, rozdziale Biegunów: to „stan nie zaburzonego żadnym wpływem z zewnątrz pozostawania we własnych granicach; przypomina on swojego rodzaju autyzm i narcyzm. Wszelkie potrzeby zaspokajane są we własnym zakresie. Tylko „ja” wydaje się realne; „ty” i „oni” są zaledwie niewyraźnymi fantazmatami, Latającymi Holendrami, które pojawiają się gdzieś daleko na horyzoncie i zaraz znikają”. Olga Tokarczuk, pisząc fabułę, doskonale ujęła to, co można poczuć w miejscach oddalonych od stałego lądu.
Odległość musi być jednak słuszna, nie wystarczy oddalić się na Sycylię czy Cypr. Żeby poczuć wyspiarskiego ducha musimy oddalić się naprawdę.
Odległość sprawia, że lądując na wyspie możemy się poczuć niczym bohaterowie ulubionych książek z dzieciństwa. Elektryzuje świadomość bycia pośrodku niczego, na kawałku ziemi otoczonej ze wszystkich stron Oceanem. A później zapuszczamy się w wyspę i odkrywamy jej „autyzm i narcyzm”.
Co więc możemy odkryć na Azorach? Zacznijmy od początku. Od tego, że wszystko jest w skali mikro: mała wyspa, małe lotnisko, mała stolica i to, co daje poczucie bycia odkrywcą – mało turystów. Nie ma się czemu dziwić, archipelag zamieszkuje około 240 tysięcy ludzi, najmniej na wyspie Corvo, gdzie żyje 400 osób. Na zaspokojenie potrzeb tej garstki Portugalczyków wystarcza infrastruktura, która przy większości popularnych wysp wydaje się prowincjonalna.
Prowincjonalizm jest tutaj jednak najlepszego sortu i przejawia się w życzliwości, otwartości i dbaniu o swój kawałek ziemi.
São Miguel to piękny kawałek lądu a jego mieszkańcy w żaden sposób nie próbują tego piękna zdominować. Począwszy od starannie utrzymanych dróg otoczonych malowniczo drzewami i kępami hortensji, przez ogromne połacie łąk, na których wypasają się stada krów aż po domowy zapach konfitury z pomidorów na kameralnym śniadaniu w rodzinnym pensjonacie – wszystko jest tutaj jakby wzięte z idyllicznej pocztówki.
Do tego jeszcze mnóstwo zadbanych miejsc piknikowych wzdłuż dróg, gdzie można odpocząć, przygotować jedzenie i spędzić czas z rodziną bądź z przyjaciółmi, siadając przy przygotowanych specjalnie ku temu stolikach z widokiem na ocean.
No i przede wszystkim piękno samej wyspy: masyw wulkaniczny Sete Cidades, na którego krawędzi można się poczuć jak na końcu świata, mając przed oczami jedynie ocean po horyzont, czarne plaże Mosteiros, fumarole przy jeziorze Furnas czy spowite mgłą jezioro da Fogo. I wszystko to za darmo – piękno São Miguel jest bowiem dostępne dla wszystkich.
Dla mieszkańców wyspa jest całym światem i musieli nauczyć się dobrze wykorzystywać jej zasoby.
Z czasem okazało się, że są dziedziny, w których niewielkie Azory mogą pokazać siłę. I tak okazało się, że produkują najlepsze ananasy, nieco mniejsze od tych nam znanych, za to nadzwyczaj słodkie i aromatyczne. Jako jedyne w Europie posiadały także plantacje herbaty. Co prawda te w większości nie wytrzymały konkurencji, ale nadal można zwiedzać dwie z nich otoczone polami zielonych krzewów. Są też Azory idealnym miejscem do ekologicznej hodowli: można powiedzieć, że jest to jedno wielkie pastwisko, krowy pasą się niemal wszędzie. Stąd wysoka jakoś tamtejszej wołowiny – raj dla mięsożerców. Mieszkańcy archipelagu mają z czego być dumni, odrobina narcyzmu jest tutaj jak najbardziej uzasadniona.
I chociaż dziś nawet odległe wyspy są połączone ze światem, to są jednak miejsca, gdzie świat dociera wolniej.
Na Azorach preferuje się slow turystykę – nie ma wielkich hoteli, ciągnących się piaszczystych plaż, niezliczonych autobusów przewożących zorganizowane wycieczki. Są za to domowe pensjonaty i klimatyczne hotele, dzikie wybrzeże i indywidualni turyści, którzy szybko dostosowują się do rytmu życia na wyspie.
Wyspiarski duch unosi się nad Azorami i kusi żeby tam wrócić.
Przeczytajcie też Azory. Sao Miguel – przewodnik po wyspie szczęśliwej
Odkrywając wyspiarskiego ducha
Maciej Wasilewski, Marcin Michalski, 82:1. Opowieści z Wysp Owczych.
Nie trafiliśmy na książkę stricte o Azorach, ale w nasze ręce wpadła ta – o Wyspach Owczych. I to jest dopiero kwintesencja wyspy: na tyle mało mieszkańców, że nietrudno być w czymś „naj” albo „pierwszym człowiekiem, który…”, gdzie jedna wyspa może być zamieszkiwana przez jedną rodzinę. gdzie mieszkańcy znają się do tego stopnia, że kiedy polski pisarz Remigiusz Mróz opublikował książki pod pseudonimem Ove Løgmansbø szybko go zdemaskowano bo nikt na Wyspach nie znał takiej osoby. Co prawda zarówno skala Wysp jak i sytuacja tożsamościowa mieszkańców są zgoła inne, ale wyspiarski duch podobny. Zaiste kuszące to miejsce, warto poczytać.
0 comments on “Azory, czyli gdzie szukać wyspiarskiego ducha”